lucy1

Kto z nas, będąc dzieckiem, nie odwlekał momentu pójścia spać? Nie szukał pretekstu, by jeszcze posiedzieć z rodzicami, pobawić się, by wreszcie – gdy już zmusili do nałożenia piżamy i wślizgnięcia się pod kołdrę – pomarzyć o dalekich podróżach, tajemniczych przygodach, zaskakujących niepodziankach zamiast nudnego snu?  Lucy, dziewczynka mieszkająca w sąsiedztwie ogrodu zoologicznego, jest zatem niewątpliwą szczęściarą. Co wieczór, już w piżamie, zanim jeszcze sen ją zmorzy, zsuwa się z okna swojej sypialni po dłuuugiej szyi żyrafy Georginy wprost do pogrążonego w miłym zmroku ogrodu swoich zwierzęcych przyjaciół. Wybiera się tam właściwie na krótką pogawędkę, przechodzacą zazwyczaj płynnie w spokojną opowieść, snutą za każdym razem przez inne zwierzątko. Nie są to zapierające dech w piersiach przygody, ot, na przykład historyjka o wspólnym zrywaniu jednego dojrzałego, wielkiego owocu z drzewa, co okazuje się dużo bardziej skomplikowane, niż można by się spodziewać.

Opowieść koi, uspokaja, usypia – Lucy, która słucha jej wygodnie umoszczona na kolanach niedźwiedzia czy grzbiecie słonia, pod koniec już praktycznie odpływa. Georgina odkłada ją, pogrążoną w słodkim śnie, do łóżka. 

Bardzo dobra propozycja na dobranoc. Jest pełna spokoju, ciepła, wyciszenia.

Osobiście bardzo lubię czołówkę tej animacji i melodyjną piosenkę przewodnią: